Georgia Nicolson
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Rejestracja Zaloguj

Opowiadanie Elsie - "To skomplikowane"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum dla fanów Zwierzeń Georgii Nicolson Strona Główna -> Twórczość / Pisarze
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elsie
Kosmiczna Podjarka



Dołączył: 14 Mar 2010
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 21:45, 28 Kwi 2010 
Temat postu:

Ooo, super! Zaraz wejdę Cool

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elsie
Kosmiczna Podjarka



Dołączył: 14 Mar 2010
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 14:52, 29 Kwi 2010 
Temat postu:

Rozdział 11 / 10 wrzesień (środa) - 07.00 / Posiadłość Carlsonów / Pokój Ashley

Ashley lekko przetarła oczy i niechętnie wygramoliła się z ciepłego, wygodnego łóżka. Powlokła się do łazienki i wzięła szybki, orzeźwiający prysznic. Podczas niego myślała o Chrisie i o wydarzeniu z poniedziałku. Na same wspomnienie jego błyszczących oczu i uwodzicielskiego uśmiechu kolana robiły jej się jak z waty, jak zawsze, kiedy tylko na myśl przychodziła jej jego absolutnie fantastyczna osoba. Owinęła się ręcznikiem i rozczesała lśniące pasma kasztanowych włosów. Kiedy wyszła z łazienki wsunęła się w jedwabną sukienkę i założyła czarny naszyjnik z drobnych perełek i kolczyki do kompletu. Spryskała się Chanel no.5 i zeszła do kuchni. Been natychmiast pobiegł za swoją panią. W kuchni zastała przygotowane przez Ingę musli, więc usiadła przy szklanym stole i sięgnęła po srebrną łyżeczkę. Ashley powoli zerknęła na duże okno. Na dworze było szaro i ponuro, pierwsze żółtawe listki pojawiały się na zielonych koronach drzew. Szybko zjadła owocowe musli i pobiegła na górę. Wparowała do pokoju i włożyła czarne botki i żakiet. Jeszcze jedna warstwa tuszu do rzęs, błyszczyk i prawie była gotowa. Na koniec spryskała się ponownie Chanel, chwyciła torbę Vuittona i wyszła z pokoju.

Tak więc, Henryk XIII był ważną osobowością w historii XVI wieku... - pani Sonenbruch przynudzała, jak zawsze.
Ashley chwyciła pióro Tiffany'ego i przygryzła metalową końcówkę. Znudzonym wzrokiem przyglądała się nauczycielce. Próbowała skupić się na jej słowach i mimice, ale była tak nudna, że nie zdołała utrzymać na niej wzroku dłużej, niż trzy sekundy. Skupiła się więc na jej tandetnym stroju. Brązowe kozaki za kostkę, modne chyba w zeszłym stuleciu, tak jak reszta jej ubrań, co zresztą pasowało do zawodu nauczycielki historii. Plisowana spódnica w szkocką kratę zakrywała kolana, a galowa, biała bluzka była zapięta pod samą szyję. Do tego jeszcze wzorzysta apaszka w kolorowe, babcine kwiaty. Modowy skandal! Swoją drogą, Ashley dziwiła się, że ta szkoła ma takie wysokie mniemanie o modzie. Podobno jest ona wyrażeniem siebie, ale Ashley nie miała pojęcia w jaki sposób wiekowe, ohydne kozaki pani Sonenbruch mogły ją wyrażać. Jej strój był chyba bardziej nudny niż ona sama, co, jak Ashley przypuszczała wcześniej, nie było możliwe. Z sąsiedniej ławki dobiegł ją chichot Michelle, Alice i Clary. Zerknęła na nie bez pośpiechu. Pisały coś na małych, różowych karteczkach i jak widać, miały z tego niezły ubaw. Równie powoli odwróciła wzrok na Derricka, który również na nią spojrzał. Uśmiechnęła się do niego ciepło. Odwzajemnił uśmiech i spojrzał na tablicę, na której nauczycielka notowała mnóstwo przeróżnych dat. Ashley zerknęła na zegar ścienny i wypuściła powietrze z ust. Zostało piętnaście minut lekcji. Nie ma mowy, nie wytrzymam - pomyślała, przygryzając wargę. Uniosła rękę w górę i odchrząknęła. Nauczycielka odwróciła się od tablicy i skinęła na nią głową.
-Chciałabym wyjść, nie najlepiej się czuję - wybąkała Ashley, udając zawrót głowy.
-Potrzebujesz higienistki? Będziesz wymiotować? - w głosie Sonenbruch słychać było wyraźną panikę.
-Nie, chciałabym tylko zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.
-Dobrze, dasz radę zaczekać? Wypiszę ci zwolnienie z reszty lekcji historii - wydyszała nauczycielka.
Ashley skinęła głową i oparła się na krześle, kiedy nagle, coś uderzyło ją w ramię. Zerknęła na zmiętoszoną karteczkę. Podniosła ją i rozwinęła. Spryciula Wink - przeczytała w myślach. Uśmiechnęła się i obróciła w stronę Chrisa. Puściła do niego oko. Kiedy napotkał wzrok Ashley błysnął śnieżnobiałymi zębami i uniósł dwa razy brwi. Zachichotała, trochę za głośno, bo pani Sonenbruch spojrzała na nią spod grubych szkieł okularów. Widocznie miała wątpliwości co do jej wyimaginowanego złego samopoczucia. Ashley spostrzegła wzrok historyczki i zakasłała lekko, chwytając się za brzuch i robiąc skwaszoną minę.

Ashley wciągnęła przez nos świeże powietrze i uśmiechnęła się pod nosem. Historia była ostatnią lekcją tego dnia. Usiadła na ławce i wyciągnęła z torebki komórkę. Pomyślała, że teraz w Kalifornii, w jej byłej klasie trwają lekcje plastyki. Na samą myśl o przyjaciółkach
poczuła ucisk w żołądku, ale postanowiła wziąć się w garść. Na dworze się przejaśniło i ciepłe promienie słońca grzały ją w policzki. Zamknęła oczy i odprężyła się, kiedy zagrzmiał dźwięk dzwonka sygnalizujący koniec lekcji. Duże grupy uczniów wylewały się z drzwi głównych. Roześmiana Lili podbiegła do Ashley i opadła na ławkę.
-Ale się wymigałaś z lekcji historii - odparła z uśmiechem na twarzy.
Ashley odrzuciła głowę do tyłu i roześmiała się. Spojrzała na Lili i oceniła jej dopasowany strój. Szare, eleganckie szorty przed kolana i dziesięciocentymetrowe szpilki Louboutin na cienkim pasku. Biała, elegancka bluzka z żabotem była zapięta na przedostatni guzik, a na
szyi lśnił złoty naszyjnik z amuletami. Do tego czerwona marynarka zapinana na złote guziki. Rude, długie i lśniące włosy opadały na jej smukłe ramiona. Wyglądała prześlicznie. Wtedy dobiegły Kristen i Chloe i usiadły z sapnięciem na ławce. Chloe klepnęła Ashley w udo i opowiedziała jej, jakiego to przystojniaka wyłowiła dzisiaj z tłumu. Wtedy podszedł Chris. W jednej ręce trzymał książki i zeszyty, a drugą niezdarnie odgarniał kosmyki z oczu.
-Hej, Ash, przejdziemy się? Odprowadzę cię do domu - odparł.
Spojrzała niepewnie na swoje obcasy i zawahała się, czy da radę dojść do domu w tych butach.
-Eee, dobra - odrzekła w końcu i wstała.
Uściskała dziewczyny i pomachała im ręką na pożegnanie. Uniosły dłonie i wyszczerzyły równe zęby w uśmiechu.

Nogi Ashley Carlson pulsowały z bólu i, choć była przyzwyczajona do wysokich obcasów, tym razem miała wrażenie, że lada moment wybuchnie. Jedyne czego pragnęła to usiąść, choćby na środku ulicy. Jednak szła dalej z uniesionym podbródkiem. Chris dotrzymywał jej kroku, ale wiedziała, że idzie zdecydowanie za wolno. Odchrząknęła i zaczęła strzelać oczyma na wszystkie strony. Jakieś pięć minut temu między nią, a chłopakiem zapadła krępująca cisza. Temat urwał się nagle. Wreszcie Chris spojrzał na nią i zaczął swobodnie:
-Więc, przyzwyczaiłaś się już do chłodnych dni w Westchester?
-Chciałabym. U nas, w Kalifornii prawie nigdy nie padało, nie było dnia bez słońca - odwróciła się do niego z uśmiechem.
-Posłuchaj Ashley, tak naprawdę chciałem pogadać o czymś innym niż o pogodzie - wydusił z siebie.
Ashley była lekko zdezorientowana.
-Ale przecież to ty zapytałeś - odrzekła przechylając głowę.
-Wiem, wiem, chciałem jakoś zacząć tę rozmowę. Chodzi o to, że... - urwał nagle i stanął. Chwycił jej dłonie i spojrzał Ashley głęboko w bursztynowe oczy. Ciarki zaczęły ją przechodzić. Poczuła jak ręce jej się pocą, a usta schną. Marzyła o świeżej warstwie błyszczyku. Co chciał jej powiedzieć? Oby nie to, o czym myślała, jeszcze się na to nie przygotowała. Oddychała ciężko i chrapliwie. Żeby opanować i uspokoić oddech odchrząknęła i przełknęła ślinę. Wtedy odważyła się spojrzeć chłopakowi w oczy. Coś takiego. Dopiero teraz zauważyła, że jego oczy nie są zwyczajnie zielone. Była to głęboka, morska zieleń, idealnie współgrająca z ciemną czupryną i opaloną cerą. Wpatrując się tak w niego nie zauważyła, kiedy Chris zbliżył się na tyle, że odległość między ich ustami była minimalna. Powoli zamknęła oczy i również się zbliżyła.
-Ashley! - zawołał ktoś.
Odskoczyła jak porażona i otworzyła oczy. Obejrzała się niecierpliwie i dopiero wtedy ujrzała lśniącego Mercedesa taty.
-O rany - mruknęła. - Zaczyna się.
Uśmiechnęła się promiennie dziękując losowi chociaż za to, że będzie mogła usiąść, dając swoim obolałym stopom chwilę odpoczynku.
-Cześć tato! - powiedziała i podeszła do samochodu, ciągnąc Chrisa za rękę.
Chciała wyglądać pewnie i swobodnie, chociaż wcale się tak nie czuła. Ta sytuacja była dla niej na tyle krępująca, że miała ochotę uciec z krzykiem w las, znajdujący się po drugiej stronie drogi.
-To jest Chris, mój... - zawahała się. - Kolega - dodała z uśmiechem.
Tata Ashley przyglądał mu się podejrzliwie spod przymrużonych oczu.
-Dzień dobry - Chris posłał mu swój uśmiech pod tytułem: "może mi pan ufać, wcale nie miałem zamiaru całować pańskiej córki na środku drogi, gdzie po drugiej stronie znajdował się gęsty las". - Co za piękna maszyna - dodał z wyrazem twarzy pełnym podziwu, wpatrując się w auto.
Ashley wiedziała, że to było szczere, bo Chris miał hopla na punkcie samochodów, chyba jak każdy normalny nastolatek. Wspaniale, teraz to się dopiero zacznie - pomyślała Ashley przewracając oczami. Twarz taty przybrała wyraz szacunku i ufności. Następnie wpłynął na nią szeroki uśmiech.
-Jeden z najlepszych roczników, to cacko wygrało konkurs na najlepsze... - zaczął podekscytowany.
Ashley wzniosła oczy ku niebu. Dlaczego? - lamentowała w myślach. A więc z planów jej ust dzisiaj nici. Uśmiechnęła się krzywo do ojca, jakby mówiła: "wielkie dzięki", po czym weszła do samochodu, wyciągając iPoda i puszczając Kesha - Tik Tok na maksa, żeby nie musieć słuchać nudnego przemówienia taty na temat "tej wspaniałej marki", które słyszała już zresztą setki razy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elsie dnia Czw 17:23, 29 Kwi 2010, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elsie
Kosmiczna Podjarka



Dołączył: 14 Mar 2010
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:58, 30 Kwi 2010 
Temat postu:

Rozdział 12 / 10 wrzesień (środa) - 19.12 / Jakaś droga blisko lasu

Wieczorne spacery z Beenem już nie były taką przyjemnością. W Westchester wyjątkowo szybko robiło się zimno. Powietrze pachniało już późną jesienią, choć był to dopiero jej początek. Ashley Carlson szła szeroką, poboczną drogą. Lekko dygotała z zimna. Miała na sobie czarny, welurowy dres, fioletową, puchową kurtkę, czarne botki Ugg i kolorowe rękawiczki w paski. Pociągnęła nosem i przykucnęła, biorąc Beena w ramiona. Nagle z pobliskich krzaków usłyszała szelest. Serce podeszło jej do gardła i przyspieszyła kroku. Oglądała te wszystkie programy o psychopatach i była wyczulona na tego typu sprawy. Kiedy minęła las trochę zwolniła i postawiła Beena na ziemi. Szczeniak radośnie zamachał ogonkiem. Ashley uniosła głowę ku niebu i spojrzała w szeregi migoczących gwiazd. Uśmiechnęła się lekko i wyciągnęła z kieszeni iPhone'a. Wystukała numery przyjaciółek i nacisnęła zielony przycisk.
-Cześć! - zawołała do aparatu.
-Czeeeść! - zawtórowały jej radośnie Karen, Chelsey i Alicia.
-Co tam u was? No i w szkole? - pytała niecierpliwie, wpatrując się w swoje kolorowe rękawiczki.
-Nie uwierzysz, co się tu dzieje! - zawołała Alicia.
-No? - ponaglała je.
-Hannah! Wiesz, ta podła jędza, która zawsze nam zazdrościła, stara się wbić na szczyt OD! Nie masz nawet pojęcia, jakimi sztuczkami próbuje przekupić uczniów, żeby zaczęli ją uważać za nową szkolną alfę - Karen mówiła szybko i trochę niewyraźnie, więc Ashley zmarszczyła brwi i przycisnęła komórkę do ucha.
Próbowała się skupić na słowach przyjaciółki.
-Niemożliwe! - krzyknęła zdenerwowana Ashley.
-A jednak! Rozdaje wszystkim batoniki z jej imieniem i sypie komplementami jak z rękawa! Zawsze chciała cię zastąpić, pamiętasz? A teraz, kiedy wyjechałaś widocznie uznała to za najlepszą okazję - ciągnęła Chelsey.
Ashley otworzyła usta i wyciągnęła z kieszeni błyszczyk Maca, po czym przeciągnęła wiśniową mazią po pełnych wargach. Nie znosiła Hannah, za to, że za wszelką cenę starała się jej dorównać. Tak było właściwie od zawsze. Nic nie powstrzymało jej również przed nieudanymi próbami odbicia Ashley Briana. Ashley mogła się założyć, że kiedy tylko szkołę ogarnęła nowina jej wyprowadzki, Hannah skakała ze szczęścia po tym swoim wodnym łóżku, aż cała zawartość zalała jej pokój (chwaliła się nim przez jakiś tydzień, co zresztą było bez sensu, bo takie łóżka już dawno wyszły z mody!). Zimna suka.
-Nie ma mowy, żeby ta, której imienia nie chcę wymawiać zajęła moje miejsce! - mówiła spokojnie do słuchawki.
-Masz jakiś plan? - zapytała, jak zawsze ciekawa Karen.
Ashley usłyszała chrupanie płatków kukurydzianych - nowej obsesji przyjaciółki.
-Chyba się zapominacie - Ashley uśmiechnęła się pod nosem. - Ja zawsze mam plan - dodała i się rozłączyła.
No tak, powiedziała co wiedziała. Szkoda, że tym razem nie miała planu. Ale spokojnie, coś się wymyśli. Prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elsie
Kosmiczna Podjarka



Dołączył: 14 Mar 2010
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 21:28, 04 Maj 2010 
Temat postu:

Rozdział 13 / 10 wrzesień (środa) - 20.15 / Posiadłość Carlsonów / Pokój Ashley

Ashley Carlson roztarła zmarznięte dłonie po długim spacerze z Beenem i usiadła przy białym biurku, włączając iMaca. Sprawdziła nowości modowe na stronie Vogue'a i odebrała e-maile. Szybko wyłączyła komputer i wyciągnęła z szuflady zeszyt od matematyki. Oparła głowę o dłoń i westchnęła. Matematyka zawsze będzie dla niej niepojętą fizyką kwantową. Z pewnością potrzebowałaby korepetycji. Trzeba będzie poszperać po gazetach i internecie w poszukiwaniu dobrego korepetytora. Na razie jednak musiała sama uporać się z rozbudowanymi pierwiastkami i potęgami. Jeszcze w Kalifornii, Chelsey zawsze pomagała jej w rozwiązywaniu zadań, była bowiem jedną z najlepszych matematyczek w klasie. Szczęściara. Ashley zdecydowała się odstawić matmę i pomyśleć nad kwestią Hannah. Nie mogła tego z nią załatwić na osobności, więc musiała wymyślić inny sposób. Ta zołza musi wiedzieć kto tu rządzi, nieważne, że Ashley się przeprowadziła, to ona zawsze będzie królową Octravian Day. Musi to zrobić z klasą, stanowczo i pomysłowo. Rozmyślania przerwał jej dźwięk przychodzącego sms-a. Chwyciła telefon i wyświetliła wiadomość.
BRIAN: STRASZNIE ZA TOBĄ TĘSKNIĘ. LICZĘ DNI DO WAKACJI, KIEDY SIĘ ZOBACZYMY. TWÓJ NA ZAWSZE - B.
Ashley poczuła, jak oczy ją pieką. Oznaka, że za moment popłyną łzy. Przeklinała się za to, że miała taką słabość do uczuciowych sms-ów i maili od Briana. Otarła pierwszą łzę wierzchem dłoni i nawet się nie zorientowała, kiedy popłynęła kolejna, kolejna i kolejna. Been podbiegł do swojej pani, jakby wyczuł, że zanosi się na burzę emocjonalną. Diabli wzięli plan zemsty na Hannah, matematykę i całą resztę. Ashley zerwała się z pufki przy biurku i rzuciła się na lawendową pościel. Nacisnęła przycisk na pilocie leżącym na stoliku nocnym i pokój wypełniła jej ulubiona piosenka na wszelkie rozpacze. Po raz pierwszy słuchała jej w Westchester. Jeszcze w Kalifornii, włączyła ją kiedy dowiedziała się o przeprowadzce, o tym, że będzie musiała opuścić przyjaciół, szkołę, chłopaka. Słuchała jej, kiedy miała siedem lat i zdechł jej ukochany chomik - Fafik, a mama powiedziała, że poleciał na wieczny urlop na Hawaje. Ashley poczuła ucisk w okolicach serca. Tak dawno nie rozmawiała z Brianem. Jedyne czego pragnęła w tej chwili to usłyszeć jego spokojny, seksowny głos. Załkała głośniej, a Been polizał ją po słonym od łez policzku. W duchu modliła się, żeby nie weszła teraz mama, bo kiedy zobaczy ją w takim stanie, nie da jej spokoju, a Ashley nie miała już sił dusić w sobie łez. Ale czy łzy coś zmienią? Podniosła się z łóżka i poszła do łazienki. Opłukała twarz zimną wodą i uspokoiła oddech. Odetchnęła, zamknęła bursztynowe oczy i wyszła na chłodny balkon. Kiedy wróciła do pokoju wyłączyła piosenkę i z powrotem usiadła przy biurku. Zdała sobie właśnie sprawę, że nie odpisała jeszcze na żaden sms od Briana. Zastukała w przyciski iPhone'a i po długim namyśle wysłała wiadomość:
ASHLEY: JA TEŻ TĘSKNIĘ I NIGDY NIE PRZESTANĘ.
Uff. Teraz mogła już wrócić do Hannah. Odchrząknęła i zaczęła stukać w klawisze nowego, purpurowego laptopa. Postanowiła wysłać do Hannah "przemiłego" e-maila, a potem wymyślić plan dla Chelsey, Karen i Alicii.
"Droga Hannah!
Mój e-mail będzie dla ciebie zapewne sporą niespodzianką. Pewnie zdążyłaś o mnie zapomnieć, po tych, prawie trzech miesiącach rozłąki. Cóż, mówiąc krótko, w Westchester bawię się świetnie. Dla odmiany, nie ma tu tyle fałszywych i obłudnych koleżanek. Rozumiesz aluzję? Jednym zdaniem: to, że ty o mnie zapomniałaś, to nie znaczy, że całe Octravian Day tak po prostu zaakceptuje moją wyprowadzkę i wybierze nową alfę. Zapamiętaj, Hannah. Alfa zawsze będzie tylko jedna.
Miłego wieczoru! Ciao!
Ashley Carlson."
Ashley przeczytała e-mail jeszcze parę razy, po czym wzięła głęboki wdech, kliknęła na "wyślij" i zamknęła laptopa. Zadowolona ze swojej roboty opadła na skotłowane po scenie z płaczem łóżko i przytuliła Beena. Podrapała go za uchem i uśmiechnęła się do siebie. Wiedziała, że da radę. Zawsze dawała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elsie
Kosmiczna Podjarka



Dołączył: 14 Mar 2010
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 14:23, 08 Maj 2010 
Temat postu:

Rozdział 14 / 13 wrzesień (sobota) - 16.15 / Farma Boulevar / Szlak prywatny

W uszach Ashley Carlson brzmiał jedynie dźwięk galopu Błyskawicy, jej pięknego mustanga. Włosy przyklejały jej się do wiśniowego błyszczyka i wpadały do oczu, kiedy wiatr zmieniał kierunek. Ashley ściągnęła wodze i koń znacznie zwolnił. Głęboko wciągnęła w nozdrza zapach farmy Boulevar, miejsca, w którym czuła się jak w domu. Za godzinę miała lekcje tańca nowoczesnego, więc zawróciła konia, który truchtem ruszył przed siebie. Ashley wyjęła z kieszeni swojej nowej jeździeckiej kurtki Calvina Kleina iPhone'a i przeczytała wiadomość od Lili. Razem z Chloe i Kristen będą na nią czekały w domu Lili. Schowała komórkę i musnęła usta świeżą warstwą błyszczyku. Za swoimi plecami usłyszała odgłos kopyt konia. Zmarszczyła brwi i odwróciła głowę, ciekawa, kto wtargnął na jej własny, prywatny szlak. Pod kaskiem nieznajomego widziała tylko kosmyki ciemnych włosów i niezwykłe, zielone oczy. Otworzyła usta, pewna, że skądś zna tego chłopca. Na wszelki wypadek ściągnęła swój firmowy kask i potrząsnęła kasztanowymi włosami. Nie, żeby starała się zwrócić na siebie jego uwagę czy go poderwać. Tajemniczy przystojniak minął ją i obejrzał się. Jego zielone oczy się rozszerzyły, ale się nie zatrzymał, bowiem jechał zdecydowanie za szybko. Te oczy... Ashley skądś je znała. Ale skąd? Wciągnęła powietrze i poczuła znajomy zapach perfum Drakkar. Zmarszczyła brwi i przymrużyła oczy usiłując przypomnieć sobie, czy zna kogoś, kto jeździ konno i ma taką nietypową i specyficzną urodę. Otworzyła szeroko oczy i się wyprostowała. Lekcje tańca! Ashley zapomniała o chłopaku i pognała przed siebie do stajni.

Dzięki! - zawołała Ashley z uśmiechem na twarzy do stajennego, który obiecał wyczesać Błyskawicę. Wybiegła ze stajni Boulevar i zobaczyła zniecierpliwionego Isaaca opartego o maskę Range rovera. Podwinął rękaw marynarki i spojrzał na złotego roleksa (prezent od rodziny Carlsonów na ostatnie Boże Narodzenie). Zmarszczył brwi, a jego usta zacisnęły się w ciasną linię. Cholera! - skarciła się w myśli Ashley i wsiadła do Range rovera.

Kiedy dotarli do ogromnej posiadłości Carlsonów, Ashley wyskoczyła z samochodu, nie czekając nawet, aż Isaac otworzy jej drzwi i starannie zamknęła je za sobą.
-Dzięki Isaac! - krzyknęła przez ramię i pobiegła do domu.
Kiedy wbiegła na górę do swojego pokoju była 16.55. Szlag. Wparowała do garderoby ściągając po drodze kurtkę i rzucając ją na niepościelone łóżko. Ściągnęła z firmowego wieszaka granatowy golfik i ciemne, wąskie dżinsy Diesel. Wokół szczupłej talii zapięła czarny pasek i włożyła czarną, na wpół elegancką marynarkę. Szybko wsunęła na nogi czarne botki na wysokich obcasach i spojrzała w lustro. Zarumienione policzki, błyszczące oczy i zaczerwienione usta. Efekt pośpiechu. Właściwie nie potrzebowała makijażu, ale na wszelki wypadek nałożyła na rzęsy warstwę tuszu i musnęła usta bezbarwnym błyszczykiem. Been obserwował całą scenę mrugając czarnymi jak noc oczkami.
-Cześć Been! - rzuciła Ashley i pomachała mu przez ramię.
Piesek przechylił głowę i zaszczekał radośnie, ale Ashley już zdążyła zbiec na parter, spakować dwa zielone jabłka i dwie butelki Dr. Juice'a. Chwyciła dużą, czarną torbę i pobiegła do czekającego na podjeździe Isaaca. 17.05. Całe szczęście, wzięła prysznic w łaźniach na farmie, urządzonych specjalnie dla niej. Dokładnie o 17.10 dotarli na posiadłość Spencerów. Ashley wyskoczyła z auta i podbiegła do drzwi. Nadusiła masywny, kunsztowny przycisk i w domu Lili rozległ się donośny dźwięk. Otworzyła jej cała trójka koleżanek ze zmarszczonymi brwiami i założonymi na piersiach rękoma. Wszystkie przechyliły głowy, jakby trenowały tą scenę przez ostatnie piętnaście minut. Ashley uśmiechnę się przepraszająco i powoli wzruszyła ramionami. Na twarze dziewczyn wpłynął lekki, karcący uśmiech. Coś takiego! Musiały to ćwiczyć - zdziwiła się Ashley.


No więc, na razie, wiem, że jest nudno Wink Ktokolwiek to czyta, niech czeka cierpliwie na rozdział 21, bo właściwie od niego zacznie się robić... no nie wiem, ciekawiej? Śmieszniej? Wyjaśnienie: Harris obudzi w tej małej, przerażonej przeprowadzką Ashley Carlson starą, roztrzepaną, zabawną i przebojową Ashley z Kalifornii. Myślę, że na tym to polega. Ashley po prostu po tej całej przeprowadzce, sprawie z Brianem itd. zamknęła się w sobie, ale Harris nieświadomie pomoże jej wrócić do jej dawnej osobowości i, tak - Ashley całkowicie się zmieni. Ona jest mieszanką wybuchową Georgii, Massie no i siebie samej. Uwierzcie, że jeśli porównacie pierwszy czy drugi rozdział z I części przygód Ashley z 1 czy 2 z II części, nad którą właśnie pracuję to byście jej nie poznali Wink W części drugiej nieźle zajeżdża od niej Georgią i Georgiowatym humorem, ale mniej więcej na tym to polega Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Elsie dnia Nie 22:44, 09 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elsie
Kosmiczna Podjarka



Dołączył: 14 Mar 2010
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 18:29, 11 Maj 2010 
Temat postu:

Rozdział 15 / 13 wrzesień (sobota) - 18.05 / Step Up - szatnia

Roześmiane Ashley, Lili, Chloe i Kristen wyszły z szatni budynku Step Up, który udzielał lekcji tańca. Lili zaśmiała się tak głośno, że aż smark wyleciał jej z nosa.
-Fuuuj! - krzyknęły z obrzydzeniem roześmiane dziewczyny.
Ashley od ciągłego śmiania się rozbolał brzuch, więc pierwsza się opanowała. Pociągnęła łyk soku i odetchnęła z ulgą. Kristen potrząsnęła kruczoczarnymi włosami i po wypiciu Sprite'a wydała z siebie głośne: "ufff". Dziewczyny właśnie śmiały się z ich nauczycielki tańca, pani Rivers, która niczego nieświadoma paradowała po sali z ogromną dziurą na trykotowych spodniach w miejscu pupy. Pod spodem miała czerwone, koronkowe stringi, co wyglądało przezabawnie. Lili, Ashley, Chloe i Kristen spojrzały w jej kierunku, a następnie na siebie i znowu wybuchnęły donośnym śmiechem, aż zaczęły się krztusić. Upiły ostatnie łyki swoich napoi i wrzuciły puste puszki i butelki do pobliskiego kosza na śmieci.
-Hej, słyszałyście o dyskotece urządzanej na Dzień Chłopaka? - zagadnęła Lili spryskując powietrze swoimi perfumami Angel i przechodząc przez pachnącą chmurkę.
-Jasne, kto o niej nie słyszał! Podobno ma ją urządzać sama Landon Dorsey - Kristen musnęła usta nowym błyszczykiem Miss Sporty i wrzuciła go do wybijanej ćwiekami, czarnej torby Diora.
Ashley uśmiechnęła się pod nosem. Dziewczyny spojrzały na nią pytająco.
-Hej, macie może ochotę podbić Octavian Country Day? - zapytała z łobuzerskim uśmieszkiem.
Lili, Chloe i Kristen popatrzyły po sobie i przechyliły głowy na bok. Ashley podeszła do bocznego lustra na wysokiej ścianie i poprawiła jedwabiste włosy.
-Więc...? - spojrzała na nie przeciągle nie odchodząc od błyszczącego lustra w ozdobnej oprawie.
-Czemu nie? - uśmiechnęła się Chloe.
-Jestem za - podekscytowana Kristen aż podskakiwała, co sprawiało jej lekką trudność, bo miała na nogach dziesięciocentymetrowe, czerwone szpilki od Manolo.
Lili tylko kiwnęła głową i zabawnie poruszyła brwiami z półuśmieszkiem.
-Załatwione - rzekła Ashley, pociągnęła usta błyszczykiem i puściła do nich oko.

Wróciłam! - krzyknęła Ashley, na wypadek gdyby kogoś to obchodziło.
Rzuciła marynarkę na sofę w śnieżnobiałym salonie i zdjęła buty. Been podbiegł do niej machając krótkim ogonkiem. Westchnęła i ruszyła do swojego pokoju, biorąc Beena w ramiona. Po drodze wejrzała do kuchni. Tata przygotowywał kolację z muzyką włączoną na cały regulator i poruszał się w dziwny sposób, zapewne uważał, że to się nazywa taniec. Ashley roześmiała się złośliwie, ale i tak jej nie usłyszał, zajęty swoimi wygibasami. Na górze, z łazienki dobiegał szum wody. Kendra na pewno brała długi prysznic. Ashley weszła do pokoju i zatrzasnęła za sobą drzwi. Ściągnęła ubrania i stanęła przed lustrem, podziwiając swój nowy komplet czerwonej, koronkowej bielizny od Calvina Kleina. Potrząsnęła lekko włosami i usiadła na łóżku, gdzie Been już drzemał. Wyciągnęła spod poduszki palmtopa i zapisała:
"DO ZROBIENIA:
Odegrać się na Hannah
Podbić OCD na szkolnej dyskotece"
Zapisała notatkę i uśmiechnęła się. Opadła na łóżko i położyła ręce na wysportowanym brzuchu. Chwyciła satynowy szlafrok, włożyła go i wyszła na balkon. Wieczory stawały się coraz chłodniejsze. Oparła ręce o złocistą, masywną poręcz i zamknęła oczy. Przypomniał jej się Chris. Zaśmiała się i zerknęła w dół odgarniając za uszy pasma kasztanowych włosów. Wzdrygnęła się, gdy wiatr połaskotał jej nagie ciało. Weszła z powrotem do sypialni i ubrała czarne legginsy, a do tego turkusową tunikę z czarnymi cekinami wokół dekoltu. Chwyciła czarne śniegowce i włożyła je po drodze do kuchni. Zatrzymał ją dźwięk komórki. Wróciła do pokoju i chwyciła iPhone'a. Nie sprawdzając kto to, odebrała:
-Słucham?
-Cześć, to ja - Ashley poczuła dreszcze i otworzyła szeroko oczy.
Słysząc głos Briana zalała ją fala gorąca.
-Brian... - nic innego nie przyszło jej do głowy.
-Pomyślałem, że skoro ty nie dzwonisz, to ja to zrobię - oprócz jego głosu słyszała w tle piosenkę Fallout Boys, jego ulubionego zespołu.
-Przepraszam, ostatnio jakoś nie znalazłam czasu - Ashley bawiła się obrożą Beena, który siedział obok niej.
-Nie ma sprawy. Co robisz? - spytał.
-Eee, nic takiego - wstała i podeszła do tablicy korkowej, na której pojawiły się nowe zdjęcia.
Na jednym była ona i Chris. Chris trzymał ją "na barana", a oboje mieli na twarzach urocze uśmiechy i wyglądali na szczęśliwych, pięknych i bogatych nastolatków Westchester. Na drugim zdjęciu Ashley, Lili, Kristen i Chloe pozowały do zdjęcia z wystawionymi językami i zabawnymi minami. Tak czy siak, wszystkie wyglądały pięknie. Ashley odwróciła się od tablicy i dodała: - A ty?
-Siedzę, myślę, siedzę, myślę...
Ashley wiedziała, że Brian bawi się też swoją ulubioną miniaturową piłeczką do gry w piłkę nożną i odgarnia z oczu jasne pasma. Znała go na tyle dobrze, że mogła dokładnie określić, co w tym momencie robi i wcale się nie pomylić.
-Jak ci poszedł mecz z Brostwood? - zagadnęła Ashley obserwując swoje wymanikiurowane paznokcie.
-Nieźle, biorąc pod uwagę ich przewagę - odpowiedział Brian.
Been pochrapywał, drzemiąc na jej zaścielonym łóżku.
-Super - mruknęła Ashley zajęta swoimi paznokciami.
-Podoba ci się Octavian Country Day? - zagaił.
-Tak, bardzo. Ale strasznie mi was brakuje... Poznałam mnóstwo ludzi, ale to nie to samo - odparła Ashley.
-A z kim najbardziej się zaprzyjaźniłaś? - zapytał niedbale Brian.
-Chloe, Lili, Kristen... - Ashley nie śmiała wspominać o Chrisie, bała się awantury.
Nie, żeby Brian był jakimś zdesperowanym świrem, ale nie chciała go prowokować. Sama by się czepiała, gdyby dowiedziała się, że jej chłopak dużo czasu spędza z inną. W końcu nadal była jego dziewczyną. Teoretycznie.
-Wszyscy w OD strasznie za tobą tęsknimy. Hannah świruje z tymi swoimi batonikami i usiłuje zająć twoje miejsce. Od kiedy wyjechałaś w Octravian Day panuje totalny chaos - żachnął się.
Hannah. Ashley zupełnie zapomniała o planie zepchnięcia na dno Hannah.
-Czy ona, no wiesz, robi coś jeszcze oprócz tych batoników? - pogłaskała Beena i potupała niecierpliwie nogą.
-Mnóstwo! Nawet nie chce mi się o niej gadać... Jest taka żałosna - Ashley usłyszała w jego głosie pogardliwy, szczery ton i uśmiechnęła się pod nosem.
Więc Hannah nie zagraża jej związkowi z Brianem. I tak, może i jest niezdecydowaną zołzą, ale... to nie jej wina. Niełatwo jest być nastolatką. Ashley usłyszała głos mamy w interkomie: ASHLEY, ZEJDŹ NA KOLACJĘ.
-Posłuchaj, muszę kończyć. Zdzwonimy się jeszcze? - zapytała Briana.
-Jasne, tęsknię - odrzekł Brian.
-Na razie! - odparowała Ashley i się rozłączyła.
Wiedziała, co Brian teraz pomyśli, ale nie miała czasu na rozmyślania bez sensu. Musiała obmyślić plan pokonania Hannah i jeszcze jedno. Konieczny był wybór. Przemyślenie. Z kim tak naprawdę chce być. Z Brianem, czy może z Chrisem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elsie
Kosmiczna Podjarka



Dołączył: 14 Mar 2010
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 20:07, 16 Maj 2010 
Temat postu:

Rozdział 16 / 15 wrzesień (wtorek) - 11.13 / Octavian Country Day / Sala historyczna

Ashley postukała srebrnym długopisem o czystą, purpurową kartkę. Miała zamiar wymyślić plan pokonania Hannah. Jednak absolutnie nic nie przychodziło jej do głowy. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. Może kazałaby przyjaciółkom wyprawić przyjęcie na jej cześć? Nie. Zbyt egoistyczne. A co, gdyby złożyła Hannah niespodziewaną wizytę i prosto w oczy powiedziała jej, co myśli o niej i o jej beznadziejnych staraniach? Też nie. Zbyt niemożliwe. Zresztą, to by jej nie pogrążyło na tyle, na ile chciała tego Ashley. Mogłaby... Nie, to też nie. W ogóle nie mogła się skupić, zwłaszcza, że pani Sonenbruch ględziła o jakichś bzdurach historycznych. Bum! Ashley aż podskoczyła, kiedy coś uderzyło w jej ławkę.
-Panno Carlson, zapewne potrafi nam pani wyjaśnić, za mnie rozdział poświęcony Juliuszowi Cezarowi? - nauczycielka stała z rękoma założonymi na biodrach.
W jednej dłoni trzymała długi wskaźnik, którym zwykle maltretowała mapę.
-Noo... - zająknęła się Ashley. - Nie mam takiej potrzeby, ale dziękuję - zripostowała nauczycielkę i uniosła niewinnie kącik ust.
Pani Sonenbruch westchnęła ciężko i podeszła z powrotem do tablicy, na której zanotowała wcześniej daty dotyczące starożytnego Rzymu. Ashley rozejrzała się niewinnie po klasie i napotkała tylko ciepłe uśmiechy pełne szacunku. Odwzajemniła uśmiechy i zatrzymała wzrok na Michelle i jej paczce. Przywódczyni Koła Cholerycznych Pretendentek, jak je czule nazywała, w skrócie KCP wpatrywała się w nią z uniesionymi brwiami. Ashley odpowiedziała jej złośliwym uśmieszkiem pełnym dumy. Rozkoszowała się tą chwilą, kiedy zabrzmiał dzwonek na przerwę. Chwyciła swoje książki i wyszła z klasy.

Ashley cierpliwie czekała, aż nowe przyjaciółki przestaną zajmować się swoimi sprawami i wysłuchają jej. Chloe podniosła do nosa kawałek białego, lekko opieczonego mięsa i oderwała kawałek, po czym wsadziła sobie do ust. Lili rozdarła folię z przezroczystego pojemnika na sałatkę i pomieszała zawartość srebrnym widelcem. Kristen nalała sobie różowy napój do szklanki i upiła łyk. Ashley odchrząknęła. Słysząc to, dziewczyny odsunęły na bok swoje dania i przyjęły pozycję wyczekującą. Oparły głowy na dłoniach i wlepiły wzrok w Ashley. Ta jeszcze trochę się z nimi podroczyła nalewając sobie bardzo powoli niegazowanej wody z bąbelkami do plastikowego kubeczka z napisem "Octavian Country Day". Dziewczyny zaczęły jęczeć i ją poganiać. W końcu Ashley odsunęła butelkę i kubek na bok i rozejrzała się nerwowo po sali, chcąc sprawdzić, czy obok ich stolika, jedynego czteroosobowego w całej stołówce nie kręci się żadna osoba spragniona pogawędki z nimi. Kiedy zrozumiała, iż teren jest czysty, gestem pokazała koleżankom, że mają się przysunąć bliżej.
-Myślałam nad naszym superwejściem na dyskotekę - zaczęła. - Wymyśliłam, że na początek mogłybyśmy ubrać się tak samo, ale każda będzie miała na sobie swoje kolory, to znaczy te, które pasują do niej najbardziej - Ashley wyczekująco wpatrywała się w przyjaciółki, a kiedy zaczęły podskakiwać i piszczeć, wyrażając w ten sposób wyraźny zachwyt, ciągnęła dalej: - Myślę, że mogłybyśmy zacząć wyznaczać jakieś trendy, to na pewno podniosłoby nam szanse na zdobycie pewnego rodzaju podziwu wśród innych - Ashley mówiła półgłosem.
Chloe rozejrzała się po sali i dodała:
-Myślę, że i tak sporo osób ubiera się już tak jak my, a szczególnie jak ty. Już stajesz się ich nową królową.
Ashley zobaczyła grupki dziewczyn, ubranych w czarne berety, ozdobione broszkami, naszywanymi guzikami, pomponami i innymi drobiazgami, które ona, Lili, Chloe i Kristen miały na sobie wczoraj. Ich berety były ozdobione czarnymi i złotymi guziczkami. Inna grupka zawziętych koleżanek miała na sobie paski z kolorowych szalików. Dwa dni temu Ashley miała zawiązany na biodrach turkusowy szaliczek od Louisa Vuittona. Widząc gest naśladawania, uśmiechnęła się do siebie i odszukała wzrokiem Michelle, Alice i Clarę. Siedziały tam gdzie zawsze, przy stoliku obok okna i wpatrywały się w nią z goryczą. Michelle wgryzała się w pomarańczową, koktajlową marchewkę i zerkała to na Ashley, to na jej naśladowczynie. Wetknęła sobie palec do gardła w geście odruchu nadchodzących wymiocin. Ashley odwzajemniła się współczującym uśmiechem. Alice i Clara spoglądały na nią z nutką podziwu w błyszczących oczach. Alice chwyciła kruczoczarny kucyk zebrany na środku głowy i zaczęła pospiesznie przeczesywać go palcami. Clara szepnęła coś do Michelle, a ta gwałtownie rzuciła na stół pozostałości marchewki, a w jej oczach pojawiły się ogniki wściekłości. W stronę Ashley zmierzał Chris, przystojny jak zawsze. Ashley poczuła, że nogi jej miękną, a ręce się pocą. Wytarła je w dżins prostej, siwej minispódniczki. Szybko oceniła swój wygląd w skali od 1 do 10. Dała sobie 9 i pół. Żałowała, że nie wybrała niebieskiej broszki w kształcie koniczynki, zamiast brylantowych, turkusowych kolczyków. Pozostałość jej dzisiejszego stroju to ciemnoturkusowe, cienkie rajstopy, szare botki na wysokich obcasach sięgające do kostki, turkusowy, materiałowy golfik i sztruksowy żakiecik. Ashley odłożyła szybko maleńką marchewkę i poprawiła włosy. Poczuła na sobie spojrzenia przyjaciółek. Kiedy na nie zerknęła, znacząco uniosły brwi i się uśmiechnęły. Słowo by dała, że one ćwiczą tą mimikę i te gesty. Puściła do nich oko i całusa w francuskim stylu. Dziewczyny roześmiały się i wróciły do swoich zajęć. Chris uśmiechnął się do niej i zagadał:
-Hej, Ashley, o której kończysz dziś lekcje?
-O 14.30 - odpowiedziała i uśmiechnęła się zmysłowo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elsie
Kosmiczna Podjarka



Dołączył: 14 Mar 2010
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 21:32, 17 Maj 2010 
Temat postu:

Dobra. Ey. Ja tu wysyłam, a nikt nie komentuje, to na razie się wstrzymam chyba Very Happy Żeby nie zawalać forum, bo wiecie Very Happy Raz po raz, ten kto czyta może się odezwać Razz Smile Hah, z góry dzięki xdd

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elsie
Kosmiczna Podjarka



Dołączył: 14 Mar 2010
Posty: 368
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 19:29, 15 Cze 2010 
Temat postu:

Dobra, dobra, WIEM, że nikt nie czyta, ale jednak nie mogłam się powstrzymać Very Happy Macie moje (dziwne o.O) wypociny Wink

Rozdział 17 / 15 wrzesień (wtorek) - 14.35 / Octavian Country Day

Ashley przyspieszyła kroku, aż poczuła jak jej idealny biust rozmiaru B podskakuje w takt jej kroków. Była już spóźniona, bo ostatnia lekcja plastyki się przeciągnęła.
-Ashley! - usłyszała głos pani Vilder, nauczycielki języka angielskiego.
Ashley niechętnie się zatrzymała i poczekała na kobietę. Obserwowała, jak zwiewna, satynowa sukienka pląta się wokół jej zgrabnych nóg. Zawsze uważała, że pani Vilder była najlepiej ubraną nauczycielką w tej szkole i szczerze ją podziwiała. Czarne szpilki Louboutin stukały o wypastowaną podłogę. Ashley dostrzegła jakiś rytm między stukającymi szpilkami, a powiewającą sukienką.
-Ashley posłuchaj, mam ci do złożenia propozycję nie do odrzucenia - wykrzyczała niewyraźnie pani Vilder.
Ashley już chciała zapytać: "co?!", nie zrozumiała bowiem ani słowa, ale nauczycielka wyczytała to z jej miny. Powtórzyła powoli i wyraźnie:
-Chcę złożyć ci propozycję nie do odrzucenia.
Ashley z wyczekującym wyrazem twarzy wpatrywała się w wymalowane, kocie oczy nauczycielki. Zdawały się uginać pod ciężarem potrójnej warstwy tuszu do rzęs.
-Wręcz dane mi jest wykorzystać twój niezwykły potencjał! - mówiła dalej podekscytowana pani Vilder.
Ashley zmarszczyła lekko brwi i spojrzała na nią spod przymrużonych oczu.
-Pisarski! Uważam, że jesteś świetną pisarką. Twoje ostatnie wypracowanie było powyżej moich oczekiwań! Zaskoczyłaś mnie, Ashley i to bardzo pozytywnie. Pomyślałam, że zgłoszę cię na konkurs literacki. Zadaniem jest napisanie trzyrozdziałowej książki w dowolnej formie i o dowolnym temacie...
Nauczycielka paplała dalej, ale Ashley już jej nie słuchała, bowiem myślami była już bardzo daleko. Nerwowo zerkała na skórzanego roleksa i przytupywała obcasem botka. Pani Vilder wreszcie skończyła i odchodząc, rzuciła:
-Świetnie, więc zapisuję cię, cieszę się, że się tego podejmiesz.
Ashley odruchowo zamrugała oczyma, nie mając pojęcia o co chodzi. Nie zastanawiała się nad tym długo i pobiegła na parking, gdzie Isaac już na nią czekał. Miała tylko godzinę, żeby wrócić do domu, zjeść coś, wziąć prysznic, wybrać komplet ubrań i zrobić makijaż.
-Daj gazu, Isaac - zawołała wsiadając na tylne siedzenie i rozpinając marynarkę.
Nagle poczuła brzęczenie w okolicach swojej torebki od Prady. Wyciągnęła iPhone'a i sprawdziła kto przysłał jej wiadomość.
CHELSEY: MAMY PROBLEM Z HANNAH
Ashley przesunęła wymanikiurowanymi palcami po dotykowym ekranie.
ASHLEY: ?
CHELSEY: HANNAH DOSTAWIA SIĘ DO BRIANA. POMÓŻ!
Ashley zacisnęła wargi. Miała ochotę krzyczeć, ile sił w płucach.
ASHLEY: CO ON NA TO?
CHELSEY: MÓWI O TOBIE
ASHLEY: Smile
Ashley odetchnęła z ulgą i nie zorientowała się, kiedy dojechali do posiadłości Carlsonów. Wyskoczyła z samochodu i delikatnie zatrzasnęła za sobą drzwi.

Ashley Carlson wyszła spod prysznica i owinęła się puszystym, błękitnym ręcznikiem. Zaczęła przechadzać się po łazience i suszyć włosy. Myślała o Hannah. O Brianie. Nie do wiary, ile spraw miała na głowie. Brian, Chris, Hannah, Michelle, dyskoteka, a do tego jeszcze ten cały konkurs literacki, na który rzekomo została zapisana. Ściągnęła z siebie mokry ręcznik i owinęła się suchym i ciepłym, prosto z kaloryfera. Wysuszone i odżywione włosy splotła w długi, luźny warkocz zostawiając tylko parę kosmyków opadających luźno wokół twarzy. Podeszła do garderoby, wciąż w ręczniku i postukała palcem wskazującym o dolną wargę. Ściągnęła z wieszaka krótką spódniczkę "bombke" w szkocką kratę, do tego kaszmirowy sweterek i czarne botki na obcasach. Szybko wsunęła się w uszykowany komplet i oceniła swój wygląd. Tak jak tego chciała, wyglądała seksownie i zmysłowo. Jeszcze tylko drobny makijaż i będzie gotowa. Podeszła do toaletki i pomalowała rzęsy czarnym tuszem, a usta musnęła jasnoczerwonym błyszczykiem Maca. Trochę pudru, obłoczek perfum Chanel i gotowe. Zerknęła na zegar ścienny. Miała jeszcze piętnaście minut do przyjścia Chrisa. Mogła pomyśleć nad bieżącą sytuacją i dopisać kilka rzeczy do swojej listy. Wyciągnęła spod poduszki palmtopa i wystukała na klawiaturze kolejne punkty listy "do zrobienia", a brzmiały one: "Konkurs!" oraz "Chris vs. Brian Sad". Dopisała na końcu smutną minkę nie bez powodu. Sama w sobie ta sytuacja była beznadziejna. Do tego Ashley nie miała pojęcia co zrobić. Schowała palmtopa i wstała, gotowa na spotkanie z drugim wybrankiem swego serca. Niestety, już drugim... Rozmyślania przerwał jej głos Ingi w interkomie: ASHLEY, PRZYSZEDŁ PO CIEBIE JAKIŚ CHŁOPAK, MÓWI, ŻE MA NA IMIĘ CHRIS. Ashley nadusiła czerwony guzik i rzuciła: "w porządku. Wpuść go". Ostatni raz zerknęła w lustro i wyszła pokoju, a za nią podreptał zaciekawiony Been.

Ashley Carlson i Chris Stanford spacerowali właśnie po ogromnym centrum handlowym Trishii Trank. Zajadali pyszne lody w wafelkach, zapewne już ostatnie w tym roku, więc rozkoszowali się nimi, ile się dało.
-Chodźmy do fontanny świętego Walentego. Podobno, jeśli wrzuci się tam jedno z papierowych serduszek przy ladzie spotka się prawdziwą miłość. Albo spełni się jakieś marzenie związane z miłością - dodał Chris z szelmowskim uśmiechem.
Chris był wyższy od Ashley, więc zadarła lekko podbródek i uśmiechnęła się zmysłowo. Podeszli do lady z serduszkami i wzięli po jednym dla siebie. Chris ujął dłoń Ashley i zamknął oczy. Ashley zrobiła podobnie. Rzucając maleńkie, papierowe serce miała nadzieję, że pomoże jej ono wybrać pomiędzy Brianem a Chrisem i odkryć, z kim tak naprawdę chce być. Jedyne czego chciała, to otworzyć oczy i znaleźć się w ramionach Chrisa. Potem jednak odruchowo na myśl przyszedł jej Brian i czar prysł. Typowe. Kiedy otworzyła oczy, puściła dłoń chłopca i zaczęła oddalać się od fontanny. Za nią pospieszył Chris. Gdy Ashley zerknęła jeszcze raz przez swoje ramię na pływające na powierzchni różowej, podświetlanej tafli wody serduszko, poczuła ucisk w żołądku. Serduszko Chrisa zbliżało się coraz bardziej, ale nagle do ich miniaturowych, czerwonych serc dołączyło jeszcze jedno. Jej serce odpłynęło, wypchnięte przez dwa pozostałe serca, które powoli oddalały się od siebie. Ashley wyobraziła sobie, że to były serca jej, Chrisa i Briana i poczuła pieczenie pod powiekami. Nie zamierzała płakać i wzięła się w garść. Posłała Chrisowi swój olśniewający uśmiech, jednak nie był on prawdziwy, bo wcale nie miała ochoty się uśmiechać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum dla fanów Zwierzeń Georgii Nicolson Strona Główna -> Twórczość / Pisarze Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
MSHandwriting Theme Š Matt Sims 2004
phpBB  © 2001, 2004 phpBB Group
Regulamin